Moja lista blogów

czwartek, października 27, 2016

O tym ,o czym miałam dawno napisać....

       Tylko mi umknęło . Bo w międzyczasie  działo się wiele a to było przecież jedynie pół godziny.
Bo proszę państwa , osobiście poznałam pewną blogerkę.
    Podczytywałam dziewczynę od dłuższego czasu.  Prowadzi blog "producentka pasji" i  teraz złożyła książkę. I wydała i była łaskawa osobiście mi ją przywieźć.
  Czemu o tym piszę?
 Dziewczyna  młodsza od mojej córki. Z - myślę ADHD, bo nosi ją od pasji do pasji, .To było bardzo krótkie spotkanie ale jednak było osobiste poznanie.
   Lubie ją bo prezentuje całą sobą to, co ja niegdyś miałam  - trochę szaleństwa .Jeszcze mam go  troszkę bo nie  złożyłam broni tak całkowicie.... ale nie w tym wymiarze i nie tak do zatracenia...
Książka mnie nie zdziwiła. To wszystko ,co  Martyna Fleming opisała  w "Życiu pechowej emigrantki" znałam z jej bloga.
 Teraz czekam na drugą część, teraz czekam na wpisy z jej wyprawy do Azji..
   Powodzenia Martyno

piątek, października 21, 2016

Senne s-f

           Przysięgam ,że niczego nie zażywam. Nie palę marihuany, nie spożywam w nadmiarze trunków oszałamiających ani pobudzających Zwykle śniło mi się mało i rzadko. jak już coś mi się śniło i było przeze mnie zapamiętane to było raczej no takie jakieś  dość denerwujące.
Aż tu nagle rozerwał się worek ze snami i to dość hmmm dziwnymi.  Po kryminale zdarzył mi się s-f -a było tak:
 
   Była bardzo wysoka skalista góra, na szczycie której  było miasto. Miasto było okolone murem i do nieba jeszcze szklaną kopułą z jakiegoś niezwykle odpornego na uszkodzenia szkła. No taka pancerna szklana kopuła.
 W mieście mieszkali mieszkańcy ,którzy na co dzień nie wyglądali na za bardzo szczęśliwych ,snuli się bez celu po różnych zakamarkach swojego miasta a zarządzani byli przez mało sympatycznego despotę.
   Niektórzy mieszkańcy czasem wypuszczali się poza mury  aby upolować Zwierze latające,  z powodu którego to ta właśnie szklana kopuła została wybudowana. Żeby chronić przed wrogimi zapędami Zwierza.
  Parę śmiałków udało się na rozdrażnienie Zwierza. Tym razem Zwierz się niezwykle rozsierdził, ledwie śmiałki zdążyły się schronić. I tym razem Zwierza mogli dokładnie obejrzeć (ja też w tym śnie).
   Zwierz miał ogromny ,czerwony dziób, gołą szyję jak kondor, szare pióra na korpusie, cztery sękate kończyny ,zakończone ogromnymi szponami.
   Zwierzę to próbowąlo najpierw dziobem a pożniej ogromnymi szponami zrobić małą demolkę. I prawie mu się udało bo szponami z przednich kończyn zdołał się przebić przez szybę.
  Jakaś kreatywna osoba z powierzchowności podobna do mojej siostry stwierdziła,że te szpony od wewnątrz trzeba zabić specjalnymi gwoździami. Szybko zabrano się do dzieła. Zorganizowano gwoździe ,które po wbiciu przyjmowały kształt różowej gumy do żucia.  Zwierz zestal unieruchomiony ale groźny dziób pozostał bez zabezpieczenia.
   Ludność stała i obserwowała potwora. A potwór zamiast tym dziobem cokolwiek zrobić tak jakby zastygł w szczęśliwości...
   Zaobserwował to również szef- despota i zapytał co to za gwózdki takie. Otrzymał odpowiedź, że to są gwóżdki nasączone specjalną substancją ,którą otrzymuje się  z włosów niewieścich a substancja ta ma właściwości podobne do  koki.
  Nagle  władca despota puknął się w czoło i pobiegł  do swoich włości.
      Następny kadr tego filmu to przybysz obcy rozgląda się po mieście  i co widzi? Ano szczęśliwego rozcapierzonego zwierza na szybie a w mieście mnóstwo bardzo zadowolonych, szczęśliwych ludzi, a to oddających się różnym rozrywkom a to nawet jakąś pożyteczną działalność rozwijającą.
  Co tu się dzieje - zapytał przybysz - ostatni raz ,jak tu byłem to wyglądało tu zupełnie inaczej -
- skąd tyle nagle szczęśliwych ludzi?!
   Ach wiesz - nasz władca wzywa do siebie co rano wszystkich mieszkańców i daje im po działce kokainy... Od  tego czasu  jak on wpadł na ten szczęśliwy pomysł ,nie chciałbym mieszkać nigdzie indziej....
  Musiałam się koniecznie obudzić. Sen nie dość ,że był w kolorach to jeszcze zupełnie idiotyczny...

czwartek, października 20, 2016

Starość

                    Ten tekst powstał pod wpływem Tatulowych przemyśleń jak i relacji Klarki  z jej nowego miejsca pracy. To wszystko razem skłoniło mnie do wynurzeń.  Rodzę ten wpis już parę dni.
    Bo temat dla mnie trudny, bo niejednokrotnie mnie biją po oczach niektóre komentarze ,bo sama się zmagam z tematem ,który jeszcze troszkę a będzie mnie osobiście dotyczył, bo jakoś lata nie chcą uciekać do tyłu.
   Ciągle się też zmagam sama z sobą - czy aby na pewno zrobiłyśmy z siostrą wszystko co można było by naszej mamie było jak najlepiej na koniec życia.
  Nie wiem i pewnie będzie to mój dylemat do końca moich dni...
  Nasza mama była prawie niewidoma, miała cukier, początki demencji. Początkowo jeździłyśmy z siostrą na zmianę do domu . Miała opiekunkę co prawda ,tylko dochodzącą, która troszkę posprzątała, przyniosła zakupy a później to i obiady przynosiła - bo mama już właściwie nie mogła sama już nic.
   Mogłam ją zabrać do Holandii. Mogłam ale musiałaby się na to zgodzić a już później nawet mowy nie było ,żeby opuściła swoje ukochane mieszkanie.
   Oprócz tego Mamie się zaczął charakter zmieniać. Zrobiła się uparta i zaborcza. Bardzo jej się podobało ,że jeździmy na zmianę,że zawsze któraś jest.
  Na siostrę padło wytłumaczenie mamie, żeby zechciała się zainteresować domem opieki. Bez jej zgody przecież nie mogłyśmy nic...
  Był zaraz obok mamy bloku dom opieki . Byłam w środku - na zewnątrz wszystko pięknie ładnie ale w środku-w moim odczuciu katastrofa. Maciupcie pokoiki, gdzie ledwie dwa łóżka się zmieściły. Nie to nie był dom dla naszej mamy.
   Padło  na Dom Kombatanta w Bytomiu. Złożyłyśmy papiery, mama podpisała .W liście  z tego domu było napisane, że czas oczekiwania jest minimum rok czasu i pewnie mama tylko dlatego podpisała, że rok to kawał czasu i ona jeszcze zdąży  coś wymyślić. Nie zdążyła - w pełni lata przyszło pismo,że jest wolne miejsce.
    Dostała tam pokoik z kuchenka i z jeszcze jedna pensjonariuszka, łazienką szafą .Pokoik był przestronny, sympatycznie urządzony.
  Mama mogła chodzić z balkonikiem i chodziła ale na świetlice ,do wspólnych posiłków nie dała się namówić.
  Na gimnastykę chodziła ale na wszelkie wieczorki organizowane przez dom nie chciała. Były grille w cudnym ogrodzie, były śpiewania jakieś zajęcia wspólne -  mama nie.
  Zresztą -  po śmierci ojca Mama odsunęła się od wszystkich. Zerwała prawie wszystkie znajomości jakie miała ,rozmawiała tylko z  wybranymi sąsiadkami, utrzymywała tylko kontakty z nami i z siostrą swoją.
   Dom kombatanta to bardzo duży dom. Tam już nie było tak zacisznie.Tam było sporo ludzi i ciągle się coś działo.
   Nasze wyprawy do Polski wcale się nie skończyły. Były nocne telefony, no przecież nie mogłyśmy jej tak zostawić. Ciągle byłyśmy obecne, i telefon był czerwony. Aż przyszła wiadomość,że mama jest w szpitalu. Na łeb na szyje jechałyśmy do Polski.
  Mam już nie wstała. Leżała, przestała kontaktować ,odleżyny pomimo materaca przeciwodleżynowego, klepania przewracania itp. To było straszne.
  Kierownictwo tego domu miało nas dość na pewno.
Była karmiona. Aż zaczęlą troszkę kontaktować. Dawała znać ,że wie, że któraś   z nas jest. przy niej.
Az pan doktor powiedział ,że mamy jechać do domu bo sytuacja potrwa jeszcze długo. Być może miał nas też dość. Pojechałyśmy. Zaraz na drugi dzień po przyjeździe przyszłą ta ostateczna wiadomość...
 Ta opieka nad mamą miała swoje koszty w naszym prywatnym życiu. Ja straciłam pracę a siostra męża.  Do dzisiaj płacę  spłacam pożyczkę, którą byłam zmuszona wziąć w trudnych czasach.
 Siostrze się rozwaliło prywatne życie...
   
     Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo mi się plączą dwa tematy po głowie. Opieka w domach opieki i problem "godnego umierania"
 Osobiście nie mam większych zastrzeżeń do tego domu, w którym przebywała moja mama. Było czysto, pensjonariusze mogli wychodzić na zewnątrz - oczywiście ci którzy mogli. Mieli organizowany czas, rehabilitację, kaplice. Na panie, które opiekowały się tam ludźmi też nie mogę złego słowa powiedzieć. Może mam zastrzeżenia do opieki lekarskiej,.Ale do polskiej służby zdrowia mam generalne pretensje. W takim domu powinien przyjmować przede wszystkim geriatra. Wiem, że tego rodzaju lekarzy jest jak na lekarstwo. Nie mamy geriatrów.

    Nastawienie również personelu - skoro przyjeżdżamy z Holandii tzn,że jesteśmy bogate. Możemy to czy tamto. - np sprezentować  domowi materace przeciwodleżynowe najlepiej w ilości hurtowej.Kupić drogie maści poza receptą.  Medykamenty też, które recepta nie obejmuje.
   
     Mama zmarła. Praktycznie cały dobytek, który mama tam miała zostawiłyśmy w tym domu. Wyszłam z założenia, że np wózek w takim domu zawsze się komuś przyda...Czy ten nieszczęsny materac...

     Patrząc na mamę postanowiłam sobie w duchu, że ja nie. Ja nie będę tak umierać. Mieszkam w Holandii i tak zostanie do mojej śmierci , bo tu mogę poprosić o godną śmierć.

   Długo rozmawiałam z córką na ten temat.  W wypadku gdybym była niesprawna, gdyby mnie miano  - że użyję słów Klarki - podlewać jak roślinkę, gdybym sama już nie umiała  decydować o sobie ma mnie zgłosić do instytucji odpowiednich w Holandii.
      Jeżeli będę sprawna umysłowo sama podejmę taką decyzję. Nie obciążając tym nikogo.
 
Być może moja postawa dla  ewentualnych czytelników jest mało akceptowalna. Ale ja nie chcę rozkładać się za życia, nie chcę cierpieć z bólu i narażać bliskich na bezradność  Bo chyba nic nie ma straszniejszego dla opiekuna jak bezradność. I czekanie na ostateczność....
   Chcę odejść  nie przyspażając sobie  i bliskim cierpień...

     


 

sobota, października 15, 2016

Dyskusja w "Maximinie"

 
W Maximinie dzisiaj był poruszony i dyskusja była bardzo burzliwa. Albowiem ile nacji tyle zdań. A chodzi o nowe zarządzenie w Holandii, które mówi ,że każdy przybysz, który zamierza się osiedlić w Holandii jest zobligowany podpisać deklarację, że respektuje prawo holenderskie i się do niego stosuje.
Tyle mówi  owa deklaracja. Oczywiście chodzi o azylantów, ludzi przybywających  z innych kręgów kulturowych. Głównie.
No i rozpętałą się dyskusja dość gorąca.
  1. punkt - prawo do życia homoseksulaistów i lesbijek oraz wszelkich innych...
  2. równe prawa kobiet i mężczyzn.
  3. respektowanie innych religii poza rodzimą.
  4. ludzie, którzy dostają jakiekolwiek zasiłki - wskazane jest by pracowałi jako vrijvilllige (po polsku - w czynie społecznym).Tak nawiasem mówiąc wrijvillige werk jest tu bardzo rozpowszechniony.
 5.obowiązek zgłębiania języka nederlandzkiego.

     Powiedzmy  sobie szczerze, że Europa  troszkę zbyt póżno wprowadza tego typu uregulowania.
Lepiej póżno niż wcale tak sobie myśłę.
   W tej grupie dyskutantek były różne religie - była buddyjka,wyznawczyni Shiwe, były islamki i chrześcijanki no i ja jedna ateistka.
I nie o religii jako takiej była dyskusja ale o obyczajach. i równych prawach kobiet .To były najgorętsze spory. Wiadomo jacy są mężczyżni na całym świecie ale w kręgu Islamu panie  z gołymi włosami i patrzące w twarz rozmówcy to dla ich mężczyzn to są zwykłe qrwy. Ich rolą - rolą matek tych synów ,żon jest im uzmysłowić ,że tu w Europie w komunikacji jest ważna mowa ciała i niepatrzenie w oczy rożmówcy  znaczy to ,że coś kręcisz i jesteś niewiarygodna/y.
     Że nie ze strony kobiety znaczy nie obojętnie jak ona jest ubrana, czy ma dekolt do kolan, czy chustkę na głowie.
     Zrobił się taki jazgot w małym przegrzanym pomieszczeniu, że musiałam wyjść. Coś nie miałam cierpliwości słuchać. Bo - wszystkie - ja też mamy zła wymowę, po kolei każda sobie tłumaczyla na swoje narzecze co ta inna powiedziałą  - jeden wielki galimatias...
    To nie dotyczy tylko emigrantów z tzw. innych kręgów kulturowych. Bo , powiedzmy sobie szczerze - Polska sie tu jawi od roku jako samotna  wyspa w kręgu kultury chrześcijańskiej . Choćby w Hiszpanii - homoseksualiści mogą brać śluby a o ile mi wiadomo to kraj katolicki jest itd,itp. Plus do tego nacjonalizm i och ,długo by wymieniać....Już nie mówiąc o naszych wspaniałych młodych ,którzy uczą Holendrów jak się obchodzić z "ciapatymi" nie patrząc na prawo holenderkie..
 
    Na bazie tej rozmowy zacżęłam sie poważnie zastanawiać - w świetle ostatnich wydarzeń w Polsce czy my aby na pewno należymy do tego samego kręgu kulturowego co reszta Europy?
 
   Nie doczekałam końca rozmowy.  Grypa czy co to mnie trzyma i nie chce opuścić dała znać.
   Musiałam opuścić  tę dyskusję a na po południu ,gdzie miało byc też szalenie ciekawe  spotkanie już nie poszłam . Chyba siadł mi mój system nerwowy albo co...Bo miało być o opiece nad ludżmi starymi itp .Tzw. "Mantelzorg"
   
To nie tylko chodzi o ludzi starych ale inwalidów, różne sytuacje życiowe  ,w których potrzebna jest opieka  ludzi z zewnątrz lub dalekiej rodziny...
     Temat interesujący ale już nie mogłam w tym uczestniczyć.


środa, października 12, 2016

Wyśniony kryminał

         A tak, tak . Śniło mi się....
 W jakimś mieście w Ameryce znaleziono ciało młodej dziewczyny, uduszonej pępowiną.
 Prywatny detektyw - zniszczony człowiek o miernej posturze w nieokreślonym wieku, z pooraną zmarszczkami twarzą,raczej ciemnej karnacji ,z przylizanymi ,tłustymi ,rzadkimi czarnymi włosami i z nieodłącznym papierosem w ustach raczył się bliżej zainteresować sprawą.
    W wyniku jego podstępnych pytań i różnych zabiegów ustalił on, że pępowina nie była pochodzenia ludzkiego. Denatka zwracała się do sądu o pozwolenie na dokonanie aborcji, które otrzymała. Patolog jednak stwierdził ,że denatka pomimo pozwolenia jednak nie usunęła ciąży i w chwili śmierci dalej była ciężarną.
   Detektyw zaczął się jeszcze bliżej przyglądać sprawie i odkrył, że w okolicy  zginęło około 80 młodych kobiet w podobny sposób ,uduszone czymś co przypominało pępowinę. Niektóre z nich również zwracało się o pozwolenie na dokonanie aborcji. Większość jednak nie , co skłoniło detektywa do rozmyślań głębokich.  W wyniku skomplikowanego procesu dedukcji zainteresował się tenże detektyw pewnym pastorem z pobliskiego kościoła ,który to pastor jednocześnie był ławnikiem w  sądzie.
   Udał się do kościola. Ten  detektyw. W kościele stwierdził ,że rzeczony kapłan  zmienił w tym czasie  miejsce pobytu i znajdował się podobno gdzieś na drugim końcu stanu..
   Dowiedział się ,że zaraza dotykające młode kobiety jakby się rozszerzą. Chciał udać się na poszukiwania zaginiętego pastora- ławnika . Chyba nie zdążył .  Zmasakrowane ciało dzielnego detektywa znaleziono nad rzeką.
  Oficer  policji zainteresował się ostatnio żywą działalnością prywatnego detektywa. Również zaczął szukać pastora- ławnika.

 I w tym momencie obudziło mnie bzyczenie komara. Komar w październiku u mnie w sypialni. NIEMOŻLIWE !  On sobie latał mi nad uchem i bzyczał z niesmakiem - głodny był niewątpliwie ale ja wiem, żem niesmaczna . Popolowałam trochę ,dałam spokój bo jakoś go nie zlokalizowałam (znaczy się komara) i poszłam spać dalej . Ku mojemu zdziwieniu durny sen śnił mi się dalej.
Oficer policji stwierdził, że denatki chodziły regularnie do spowiedzi do pastora - ławnika. Postanowił skontaktować się w końcu  z podejrzanym.
  I znów komar, światło, polowanie bezskuteczne,  krótkie urywane spanie, papieros, woda z cytryną, powrót do łózka. Migawka senna - zwierzenia pastora i ten zacięty ,fanatyczny wyraz twarzy jego o ascetycznej urodzie, dzikie oczy...Komar, papieros, jogurcik, , usiłowanie zaśnięcia pomimo wszystko bez snów. Kolejne ciało  młodej kobiety uduszonej pępowiną. Komar, jego natrętne bzyczenie. Żeby mnie chociaż ugryzł. Nic - on tylko bzyczał!
      Tej nocy miałam  podwójny kryminał. Pozwoliłam sobie na wagary . Nie poszłam do Maksyminy. Dochodzę do siebie...

środa, października 05, 2016

Czy ktoś wie jak to ugryżć?

                A w czym problem.? Ano w ZUS
Będąc w Holandii tak troszkę nauczyłam się  liczyć. Nie to ,że mi pazerność na mózg  padła ale...
    Pobieram emeryturę polską za lata w tej Polsce przepracowane. Kochany ZUS nie dość, że mi automatycznie jakieś  podatki od niej odprowadza to jeszcze niezłą sumkę na ubezpieczenie zdrowotne.
Żeby było śmieszniej w Holandii na ubezpieczenie zdrowotne płacę też niezła stawkę. O ile mi wiadomo, to moje holenderskie ubezpieczenie zdrowotne również w razie niezwykłej konieczności obowiązuje w Polsce.
W Polsce nie będę się leczyć ,,bo mieszkam tu i służba zdrowia mi  jednak bardziej tu odpowiada.
W Polsce bywam bardziej niż sporadycznie. I nie chciałabym odprowadzać więcej pieniędzy na ubezpieczenie zdrowotne polskie bo z tego absolutnie nic nie mam. Żadnych korzyści tylko same straty.
  Moje pytanie brzmi - jak to zrobić by nie płacić więcej z mojej emerytury ubezpieczenia zdrowotnego w ZUS.
   Wie może ktoś???
 

wtorek, października 04, 2016

Ujrzałem pierwszy siwy włos na Twojej skroni...

       
      Będzie o włosach. Moich. Które to z natury były ciemno-blond, w zależności od przyjmowania ilości słońca. W zimie ciemniejsze -latem jaśniejsze. czyli byłam hmm jasną szatynką. Do czasu aż zakochałam się w rudych włosach wszelkich odcieniach - od zwykłej wiewióry do głębokiego tycjanu.  Właścicielkom rudych włosów szczerze zazdrościłam. Znałam kilka egzemplarzy  ..ech.
 Już nie mówiąc o słabości do rudych mężczyzn.
 
    Całe lata farbowałam się na rudo - wszyscy dookoła zapomnieli jaki ja mam swój kolor łącznie z moim mężem, który mnie poznał jeszcze naturalną :)) Się mówiło o mnie  - ta ruda.
 
  Aż przyszedł wiek dojrzały i zaczęłam odkrywać coraz więcej siwych włosów to tu to tam...

Farbowanie zrobiło się coraz trudniejsze . Przy siwych włosach każdy farb wygląda no ...byle jak. Już nie mówiąc o tym że zmuszona byłam wzmóc częstotliwość farbowania odrostów. Zaraz po zafarbowaniu po kilku dniach te siwe wyłaziły - i moim zdaniem wyglądało to okropnie. Już nie mówiąc o pieniądzach na to wydawanych. Holandia psze państwa jest droga.
 
  Pewnego dnia zakupiłam środek odbarwiający i postanowiłam zrobić radykalne cięcie. Postanowiłam albowiem wrócić do mojego naturalnego koloru. A co - taką fantazję miałam.
 
    Eksperyment był porażający. Przysięgam ,że nie było człowieka, który w okresie przejściowym by się za mną nie obejrzał.
   Miałam biały pięciocentymetrowy odrost a reszta włosów proszę państwa była koloru pomarańczowego ale takiego job..po oczach. Śmiało mogłam jeździć na rowerze wieczorową porą bez świateł bo kolorek moich włosów był  wystarczająco odblaskowy :))
   
    Zawzięłam się i twardo  nic z tym nie robiłam ,włosy rosły, białego było coraz więcej i nawet na sam koniec ciekawie to wyglądało - końcówki lekko pomarańczowe a reszta pieprz z solą. Włosy regularnie obcinane rosną szybko więc  mój  "interesujący" image trwał pół roku.
     Od zarania nosiłam fryzurkę na pazia czy w porywach na Mireille Mathieu. I tak mi zostało .
  Teraz na głowie mam pieprz z solą  z przewagą soli...
     Koleżanki co jakiś czas namawiają mnie na zafarbowanie . Bo siwy postarza, bo to i tamto. Że asfalt mam na głowie itp.
  A ja się cieszę z tego co mam - w tych włosach moich ,czuję się fantastycznie wcale nie uważam,że mnie postarza bo w myśl zasady - nie pomoże puder ,róż kiedy buzia stara już  . Farbowanie  nie odbierze mi lat .
 
     Okazuję się że kolor włosów mam niezwykle modny - młode dziewczyny wydają kupę pieniędzy na to by sobie coś podobnego na głowie zrobić co ja teraz mam naturalne...
 
    Do powyższego tekstu natchnął mnie  pewien wpis u Iwonykmity.pl Oraz ostatnie zdjęcia jakie widziałam  pani Jandy.
    Holendrzy siwieją bardzo wcześnie. Taka uroda. Takie geny. I młode siwe panie tu nie są dziwne.

  Nie mam więc żadnych kompleksów ,nie czuję się ani starsza niż jestem ,czasem wręcz czuję  się niezmiernie młodo .